Cho z nami!
podróże

podróże

Te małe i te duże. Podróże. Trochę chodzimy, trochę jeździmy, trochę latamy, trochę pływamy. Nie potrafimy się zdecydować, z jakiej perspektywy świat podoba nam się najbardziej.

Niemniej zachęcamy do odkrywania go razem z nami, a przede wszystkim do odkrywania świata – tego w bliższej i dalszej okolicy – na własną rękę:)

Poniżej znaleźć można wszystkie nasze wpisy podróżnicze:) Zapraszamy do lektury!

Cho z nami odkrywać świat!

Cisza i ogień (przed burzą piaskową)

Na koniec dnia liczyły się tylko: Światło, przestrzeń i cisza. I ten niesamowity spokój. Ludzi było mniej – DeadVlei mieliśmy prawie na wyłączność. Rano też była cisza, ale nie wiedzieliśmy jeszcze, że jest to cisza przed burzą. I był też ogień. I ten wszechobecny pomarańcz, który będzie kojarzył się nie tylko z Namibią i wydmami, ale także z migającą kontrolką napędu 4×4.

Przeklęte plastykowe pieniądze i piękne Peru

Cud, że nie zszedłem na zawał, cud, że pogoda dopisała (przynajmniej w kluczowym momencie) i cud, że ta krótka przygoda w Aquas Calientes zakończyła się happy endem.
I tylko bóg stwórca Wirakocza raczy wiedzieć, jak wiele nerwów kosztowała mnie możliwość zobaczenia na żywo tego cudu.

Tenia i Kanzania

W czwartym odcinku zapisków z podróży stanowiących suplement do naszego kalendarza zapraszamy do Teni i Kanzani, chociaż bardziej do Teni;)
Będzie o miejscu, gdzie Dom z Papieru spotyka złoczyńcę z filmu Quentina Tarantino, o pięknym spotkaniu o zachodzie słońca, o ekscytacji safari, o schadenfreude i wiele więcej. Jest także segment ciekawostkowy i dużo, dużo zdjęć.

It is not the mountain we conquer but ourselves

Napisałem o tej chwili, kiedy Anika wyszeptała: „zabierz mnie do szpitala”.
I o naszym spotkaniu z Aorakim.
I o Edmundzie Hillarym, który jest łącznikiem pomiędzy zdjęciem lutowym a grudniowym.
I trochę też o tym, co w głowie, dookoła ciebie, jak tworzą się wspomnienia i co dzieje się z czasem. Kolejny miesiąc, kolejna kartka z kalendarza i kolejny wpis kalendarzowy, najdłuższy z dotychczasowych

Treking do Everest Base Camp (EBC) [samodzielnie]

Najważniejszą rzeczą, którą musisz wiedzieć, to fakt: Góra tam stoi i postoi jeszcze trochę. Dlatego nie denerwuj się i nie spiesz się. Raz, że trekking do Everest Base Camp jest prosty, możesz się delektować naturą i widokami, a dwa, że choroba wysokościowa to nie żart i lepiej jej nie doświadczyć.

1 2 5